Prywatne Muzeum Motoryzacji i Techniki w Otrębusach to obiekt, który MUSI zwiedzić każdy fan motoryzacji!
Nie ma wymówek, jeśli mieszkacie w okolicy. Jeżeli natomiast wybieracie się do Warszawy to warto poświęcić trochę czasu i podjechać do Otrębusów. Nie jest to daleko – zaraz za Pruszkowem. Cena biletów wstępu do muzeum nie jest wygórowana.
Historia muzeum sięga lat 70-tych, kiedy to wprowadzona została akcja „Posesja”. Władze karały właścicieli zaniedbanych, starych i nieużywanych aut. Szukano osób, które przechowają auta, do czasów ich restauracji. Inaczej poszłyby na złom. Joanna i Zbigniew Mikiciukowie zainteresowali się odnawianiem aut.
W latach 80-tych rekonstrukcje aut ruszyły pełną parą! Kolekcja zaczęła się rozrastać.
Rok 1995 przynosi powstanie Muzeum w Otrębusach.
Obecnie na pokaz wystawionych jest ponad 300 aut i setki innych eksponatów. No właśnie – albo muzeum jest za małe, albo jest za dużo wszystkiego. Każda maszyna, rower, mundur ma swoją historię, jednak w tym natłoku traci swoją unikalność. Giną w stercie rzeczy i stają się mało widoczne. Pedantką nie jestem, więc nie przeszkadza mi to, że panuje drobny bałagan.
W muzeum czeka na nas kilka atrakcji. Główną są oczywiście samochody. Podoba mi się ich różnorodność. Są małe i duże, amerykańskie i polskie, bardzo stare i mniej stare, tanie i drogie, a nawet piękne i niezbyt ładne (choć to kwestia gustu). Podoba mi się również, że auta nie są wypolerowane i lśniące, tylko wyglądają, jakby były eksploatowane na co dzień. Niestety nie przy każdym aucie jest kartka z informacjami o samochodzie. Można się jedynie domyślać, kiedy i gdzie zostały wyprodukowane oraz jakie są ich osiągi.
Nie ma też zbyt wiele miejsca. Auta są poustawiane blisko siebie. Nie można do wszystkich dotrzeć i zrobić zdjęć. Jak na złość w trakcie wizyty popsuł mi się aparat fotograficzny i część zdjęć wykonałam telefonem. Oto zdjęcia cudownych pojazdów, mieszkających w Muzeum:
Jak widać nie są to tylko samochody i motocykle. Dużo aut jest trzymanych na dworze. Budzi to wiele wątpliwości, ponieważ nie ma już miejsca pod zadaszeniem, ale z drugiej strony opady atmosferyczne + karoseria…
Niektóre auta można wypożyczyć. Ja akurat trafiłam na wyjazd Packarda Landauleta. Mężczyzna, który nim kierował robił to po raz pierwszy. Poszło mu całkiem dobrze (w każdym razie lepiej, niż mi z Fiestą). Film można zobaczyć na moim profilu Google+ (link zamieszczam na dole wpisu).
Moje serce skradły dwa pojazdy. Można się domyślić, że były to dwa samochody w skali mini. BMW Isetta oraz Fiat Multipla. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Chętnie zabrałabym je ze sobą. Marzę, by się nimi przejechać albo chociaż wsiąść. W tym Muzeum niestety nie wolno wsiadać do aut. Trudno było się opanować!
Cuda!
W Muzeum znajdują się także wyjątkowe eksponaty militarne.
Jest też piękny wrak samolotu. Strasznie chciałam do niego wejść, ale niestety nie było można.
Zaciekawił mnie wózek dziecięcy. Nie wiem, z którego jest roku, ale wygląda fenomenalnie. W końcu to też pojazd…
Co do dodatkowych atrakcji to można zakupić breloczki, kubki, modele samochodów i inne pamiątki w budce z biletami. Dla dzieci można wypożyczyć mały samochód. Z jednej strony fajne. Z drugiej okropne. Te małe samochody wydają z siebie bardzo głośną melodię typu „dziecięce techno”. Dzieci jeżdżą pod nogami i walą we wszystko, co się da. By odpocząć należy udać się do kawiarenki, która znajduje się na terenie Muzeum.
To tyle z wnętrz. Pora wybrać się na zewnątrz. Stoją tam różne autobusy.
Co najbardziej mnie zabolało? Niszczejące klasyki. Za ogrodzeniem wykonanym z siatki stoi mnóstwo aut. Zauważyłam, m.in. Syrenkę, Ładę, Fiaty i Trabanty. Wszystko stoi i niszczeje. Mam nadzieję, że te samochody są przeznaczone do odnowy, jednak w tym momencie aż serce się kraja. Za dużo na raz.
Jak widzicie Muzeum nie jest profesjonalne w 100%. Niektóre auta są zamalowane byle jak, jest mało miejsca i przydałoby się uporządkować co nie co.
Jednak te wszystkie wyjątkowe rzeczy są nieocenione. Muzeum ma swoich wielbicieli, ale i znajdzie się kilku przeciwników. Trzeba je zobaczyć na żywo. Mi bardzo się podobało i na pewno wrócę do Otrębusów.
Link do albumu Google+, w którym zobaczycie więcej zdjęć oraz krótki film: https://plus.google.com/104570214417437203509/photos
No właśnie, warto co jakiś czas zaglądać, bo widzę, że co i rusz coś się zmienia – w Otrębusach zwłaszcza na zewnątrz. Jak byłam parę razy na Filtrowej, to też co jakiś czas była inna wystawka w gablotach, samochody też stały inaczej/w innym stanie (jeśli było coś odnawiane). A te zbiory za płotem mogliby odremontować po znajomości TVNowej młodego Mikiciuka u Adama Klimka z „Samochód Marzeń: Kup i Zrób”, byłyby ładniejsze niż za nowości 😉
PolubieniePolubienie
Mogliby odremontować, ale niekoniecznie u Klimka. Generalnie to on strasznie spierdziela robotę.
Tak, w Otrębusach często coś się zmienia.
PolubieniePolubienie
ale na gorsze
PolubieniePolubienie
A, muzeum na Filtrowej niestety jest już nie funkcjonuje od stycznia. Podobno część kolekcji można zobaczyć w Muzeum Techniki w PKiN, ale jeszcze nie byłam. Mam blisko, więc wybieram się już długi czas. 😀
PolubieniePolubienie
No pacz, a w telewizorze tak ładnie to naprawianie wygląda 😉 Ale rzeczywiście, nieraz można mieć zastrzeżenia tak do wyboru pojazdu, jak i przebiegu napraw, ale mimo wszystko i tak dobrze, że temat robi się medialny. Że muzeum zamknięto, to wiem – szkoda, było bardzo fajnie urządzone, chociaż nieduże.
PolubieniePolubienie
I ciekawa rzecz o tej akcji „Posesja” – nie wiedziałam. Ale w takim razie już wiadomo, skąd u niektórych taka agresja w stosunku do rumpli zalegających na parkingach….
PolubieniePolubienie
Patrząc na tę relacją i na własne wspomnienia już wiem dlaczego Otrębusy kojarzą mi się z Violettą Villas. Ona miała psy a Państwo M. mają samochody…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hah, idealne porównanie.
PolubieniePolubienie