Odwiedziłam kilkukrotnie Szwecję. Ku mojemu zdziwieniu w tym kraju nie ma zbyt wielu fanów starej motoryzacji.
Większość aut to nowoczesne i wyposażone w halogeny samochody. W halogeny, ponieważ w Szwecji występują gęste mgły (szczególnie w okolicach wybrzeża).
W Sztokholmie królują rowery. Są tam specjalne drogi rowerowe przy jezdniach, a nie jak u nas – przy chodnikach. rowerzyści mają także swoją sygnalizację świetlną. Przy wejściach do metra/kolejki są duże parkingi rowerowe. Nikt nie zabezpiecza swojego pojazdu przed kradzieżą. Z powodu rozwiniętego przemysłu rowerowego na ulicach jest ograniczona ilość aut.
Przechadzając się ulicą Sztokholmu natrafiłam na ciekawe Volvo.
Ciekawe o tyle, że nie jest zadbane. To piękne – widać, że auto ma historię i służy właścicielowi na co dzień. Również wyjątkowe połączenie kolorów sprawia, że auto się wyróżnia.
Stare auta można napotkać także w okolicy sklepu Sivletto. Sklep charakteryzuje się sprzedażą odzieży w stylu rockabilly. W Sivletto znajduje się także fryzjer i kawiarnia. Sklep dysponuje własnymi samochodami, ale organizują też zloty.
Więcej o starej motoryzacji można usłyszeć w niewielkim miasteczku na wybrzeżu – Karlskronie. Powstało tam muzeum starej motoryzacji, jednak jeszcze nie udało mi się trafić na czynny dzień. Muzeum otwarte jest dwa miesiące w ciągu roku i tylko kilka godzin. w internecie jednak można zobaczyć kilka zdjęć.
Na ulicach także można spotkać kilka klasyków. W tym małym miasteczku, które można przejść w 40 minut mieszka wielu fanów starej motoryzacji. Tuż po samym przybyciu promem napotkałam Taunusa (prawdopodobnie rocznik 1967). U nas rzadko spotykana wersja.
Pod salonem tatuażu czekał mnie miły widok – trzech rockabillowych Szwedów, którzy zaglądali w swój czarny, błyszczący wóz.
Szwedzka retro-motoryzacja nie jest rozbudowana, ale jak już coś zobaczymy to jest prawdziwa perełka. Jakość, nie ilość!